Opowieść dziesiąta – Karolina
Jak powinna wyglądać terapia logopedyczna małego dziecka z wadą słuchu ?
Postęp medycyny i techniki czyli badania przesiewowe i implanty ślimakowe, odmieniły metody rozwijania mowy u dzieci niesłyszących. Kiedyś na rehabilitację zgłaszały się dzieci trzyletnie lub czteroletnie, często starsze. W takiej sytuacji rozwijanie mowy było bardzo trudne, sukces zaś okupiony katorżniczą pracą dziecka i rodzica. Nierzadko ceną za rozwój mowy było utracone dzieciństwo. Obecnie zdarza się, że stare metody stosuje się do nowych realiów.
Traumatyczna informacja
Karolina urodziła się z głęboką wadą słuchu. O niepomyślnym wyniku przesiewowych badań słuchu poinformowano mamę „bez znieczulenia”. „Ona jest chyba głucha”- w uszach mamy cały czas brzmią słowa pielęgniarki. Niestety następne, dokładniejsze badania wykonywane już w specjalistycznej klinice, potwierdziły okrutne słowa, które mama usłyszała w szpitalu po urodzeniu córki. Decyzję o wszczepieniu implantu ślimakowego rodzice podjęli bardzo szybko. Pierwszy implant dziewczynka otrzymała w wieku 12 miesięcy, drugi rok później.
„Najlepszy ośrodek?”
Joanna – mama Karoliny przejrzała dziesiątki stron internetowych, szukając najlepszego i najbardziej skutecznego ośrodka dla swojej córki. Joanna znalazła fundację, o której skuteczności chodziły legendy. Rodzice, którzy rehabilitowali tam dzieci mieli poczucie, że należą do elitarnego stowarzyszenia. W fundacji o innych ośrodkach nie wyrażano się zbyt pochlebnie.
Dla Joanny i małej nie mającej jeszcze roczku Karolinki rozpoczęła się bardzo ciężka rehabilitacja. Terapeuci byli wymagający, Karolinka miała mówić! Nawet wtedy, gdy nie było psychofizjologicznych podstaw do takich wymagań. Dziewczynka stawiała opór, bardzo płakała. Płacz dziecka nie był przeszkodą w prowadzeniu zajęć, ale wówczas proszono mamę, aby opuściła gabinet logopedyczny.
Z biegiem czasu, gdy dziewczynka była starsza płaczu na zajęciach było coraz mniej. Karolinka zresztą „stwardniała”, wiedziała, że mama i terapeuci są bardzo konsekwentni, uczyć się trzeba, niezależnie czy się ćwiczenia są ciekawe czy nudne. Mama zaś została przekonana, że nauka mowy to ciężka praca, a nie żadna zabawa. Terapeuci z fundacji uznali Karolinę za swój wielki sukces.
Konsekwencje dyrektywnej terapii
Karolina chodzi już do szkoły, świetnie się uczy i bardzo dobrze mówi. Dziewczynka wzrasta w otoczeniu rodziny, która bardzo ją kocha, oprócz rehabilitacji zapewnia jej odpowiednie dla wieku rozrywki- wycieczki, kino, teatr. Dziewczynkę często odwiedzają kochający dziadkowie. Otoczenie na pewno neutralizowało skutki nadmiernych, niedostosowanych do wieku wymagań stawianych Karolince przez terapeutów. Ale czy możemy mieć pewność, że to co przeszła Karolinka nie zostawi śladów na jej psychice?
Karolina od początku była skazana na sukces, nie było potrzeby prowadzenia tak wyczerpującej psychicznie terapii. Dzieci głęboko niesłyszące, wcześnie zdiagnozowane i zaimplantowane a nieujawniające specyficznych zaburzeń językowych, przy wspierającej naturalny rozwój mowy rehabilitacji szybciej czy później będą mówiły. Mówimy o nich , że są funkcjonalnie słyszące.
Metoda Dialogu i Narracji
Nasza gdańska Metoda Dialogu i Narracji, którą staramy się propagować, jest metodą niedyrektywną, opiera się na idei podarowania dziecku mowy jako prezentu. Dziecko samo w sobie jest ukierunkowane na chęć komunikowania się i poznania języka. Nie trzeba stosować wymuszeń ocierających się o przemoc. Oczywiście nie oznacza to, że w przypadku stosowania metody DiN mowa rozwija się bez żadnych trudności. Wysiłek i systematyczna praca są wpisane w los dziecka niesłyszącego i jego rodziców. Ale o jednym na pewno trzeba pamiętać: do gabinetów logopedycznych trafiają już bardzo malutkie dzieci, trzeba uszanować ich delikatną psychikę, a metody pracy dostosować do wieku i możliwości. Bądźmy czujni i rozważni w wyborze terapeutów dla naszych dzieci.
Historię Karoliny opisała: Barbara Bednarska